Obserwatorzy

piątek, 30 marca 2012

Da się?


fot.Tomasz Lorek
 Miało być mniej o paskudnej rzeczywistości, ale nie będzie. Będziemy pracować i pracować, bo za długo żyć będziemy. A na cmentarzu coraz więcej mogił ludzi młodych. Półroczne kolejki do lekarzy specjalistów. Prędzej  Boga ujrzymy niż lekarza. I to pokolenie ma żyć na tyle długo, że  fundusze emerytalne  zubożeją ? Z drugiej strony faktycznie nie ma alternatywy dla dłuższego czasu pracy. Gdyby nagle stał się cud i kobiety zaczęły rodzić dwa razy w roku to i tak niczego nie załatwi.Właściwie to zastanawiam się czy jakiekolwiek posunięcia rządu w polityce socjalnej są w stanie skłonić kobiety by rodziły więcej  dzieci. Nie wydaje mi się. Chyba bezpowrotnie minęły czasy gdy jedynym celem kobiet było macierzyństwo , a tak przynajmniej uważała większość mężczyzn. Nie jestem żadną feministką-ale trudno też mi uwierzyć w to, że  wysokie zasiłki rodzinne, łatwość w zdobyciu mieszkania, wydłużone urlopy macierzyńskie skłonią kobiety do rodzenia kilkorga dzieci. Nasze babcie rodziły , a czasy wcale nie były łatwe. Być może źle myślę-ale na wielodzietność rodzin to nie godziwe warunki a pospolity analfabetyzm wpływał. I bardzo duży wpływ religii na wiernych. Czasy gdy jednym problemem związanym z przyszłością swych pociech było zapewnienie im jadła i w przyszłości wyszukanie żony lub męża  dobrze uposażonych  przecież nie wrócą. Dla jasności -nie jestem wrogiem kościołów-żadnych, ale faktom chyba trudno zaprzeczyć. I tak naprawdę to bardzo trudno mi uwierzyć w matki świadomie planujące np. siódmą czy ósmą ciążę. Czy obecnie  perspektywa nawet najlepszych  warunków socjalnych jest w stanie skłonić kobiety do powiększania rodziny? Wątpię. Macierzyństwo już nie jest jedynym priorytetem kobiety. Nie mam pojęcia    czy to dobrze czy źle-ale taka jest rzeczywistość.Chociażby politycy wykłuwali sobie oczy złymi posunięciami to i tak czasu nie odwrócą-nie da się.

czwartek, 29 marca 2012

Bardzo cieszy mnie każdy odwiedzający mój blog, cieszą również w różny sposób(np. w rozmowach telefonicznych, rozmowach na czatowych pokojach,pogaduszkach przy herbacie)  wyrażane opinie o nim. Troszkę mniej cieszą zarzuty, że na blogu jest dużo polityki, sportu , a za mało mnie. No nie wiem, sport, a w szczególności piłka nożna to coś co lubię, więc to też ja. A trudno nie komentować rzeczywistości skoro absurdy aż w oczy kłują.Chociażby człowiek chciał bardzo odciąć się od tego co wokół to nie da się, rzeczywistosć dopada na każdym kroku. I bardzo rzadko zachwyca, częściej sprawia masę kłopotów i problemów. Nie od wszystkiego można uciec w świat pięknych wierszy i muzyki. Jeśli już   mówię  o muzyce  -dostałam namiary na radio    http://podstrzecha.vot.pl/     wieczorem pięknie grają, polecam. Super relaks po całym dniu

Dzisiaj wyszłam  na ogródek i na dzień dobry wiośnie najadłam się strachu.Udało mi się prawie rozdeptać jakiegoś węża albo żmiję-  nie wiem co to było- nie czekało bym mu się przyjrzała, a ja zbyt się przestraszyłam by logicznie,,patrzeć''. Zbyt szybko to ja na te grządki chyba nie wyjdę.Wiem, wyślę tam mojego kota-może ten gad go zeżre i wreszcie będe miała spokoju chwilę-dzisiaj w nocy znów  wygrzebał amarylisy. Zniszczy je doszczętnie .  

moje hipeastrum-ale kot też ładny-wybór trudny

Sąsiadka zagroziła uduszeniem go,  postawiła na klatce piękny różanecznik w  doniczce- kot urządził sobie w niej zabawę. Może faktycznie mi się poszczęści i ona to bydlę uszkodzi- nie będe ja musiała. Albo zacznę drania na smyczy wyprowadzać- tyle, że  w    wiosce to niezwykły widok -kotek na smyczy.
Zbliża się sezon turystyczno-wycieczkowy, zrobiłam  kilka sztuk biżuterii z myślą o wstawieniu ich do galerii bieszczadzkich. Może znajdę kogoś kto mi je pięknie sfotografuje- to pokażę zdjęcia- mnie brak umiejętności.I moje fotografie odzierają  je z uroku. Dla ,,ozdobienia'' tego posta  jeszcze jedna fotografia pana Tomka  

poniedziałek, 26 marca 2012

troszkę piękna





Piszę dzisiaj   posta na raty- ale muszę sobie poprawić nastrój. Odrobina piękna , tak jak je zobaczył i sfotografował pan Tomasz Lorek. A ja napawam się urodą tych zdjęć, chociaż kompletnie na fotografii się nie znam. Dostałam zgodę autora na wykorzystanie ich w tym miejscu, inne można zobaczyć  na blogu autora- http://pl.netlog.com/tomaszlorek   Mnie najbardziej podobają się te: 

 


  


Za oknem piękna pogoda a ja mam ,,zdechły'' humor. Przez kilka dni zrobiłam sześć kwiatków z krepiny i więcej mi się nie chce.                                    Zakwitły przebiśniegi , śnieżyczki, kwitną moje zwartnice, bibuła traci urok.W skrzynce z hipeastrum kot próbował urządzić sobie  kuwetę-wydrapał wszystkie cebule , dość mizernie ale zakwitły mimo wszystko.

Wszystkie myśli zajmuje mi szukanie odpowiedzi na podstawowe pytanie : czy istnieje jakaś granica, której nie wolno przekroczyć w pędzie ku własnemu szczęściu. Rzecz nie dotyczy mnie- osobiście znam siebie na tyle, że wiem- po przekroczeniu jakich granic nie potrafiłabym żyć, nie mówiąc już o szczęśliwym życiu. Wiem też, że mamy prawo najbardziej kochać siebie-ale...  Czy w poczuciu miłości własnej mamy prawo zniszczyć poczucie bezpieczeństwa własnych  dzieci, bo to zawsze one płacą cenę za wszystkie decyzje rodziców? Jak wytłumaczyć 6-8 letnim dzieciom, że ich mama jest wreszcie prawdziwie szczęśliwa, chociaż one w jej szczęściu nie uczestniczą? Jak wytłumaczyć , że jej z nimi jakoś nie po drodze ku temu szczęściu? Ja tego nie potrafię, próbowałam, ale nie potrafię. Patrzę na buzie tych dzieci i serce mi pęka, od kilku miesięcy maluchy wyglądają jakby uszło z nich całe powietrze. Dziecko, które nie pozwoli ojcu wyjść za drzwi mieszkania bo obawia się, że i tato nie wróci , dziecko upewniające się , że jak przyjedzie mama( chociaż wcale się nie spieszy z odwiedzinami) to go nie weźmie ze sobą,to ,,trudny'' widok. . Co czują takie maluchy, przed którymi stoi wybór: z ojcem bez matki lub z matką bez ojca.Według mnie dorośli nie mają prawa stawiać dzieci przed takim wyborem, nie mają też prawa podejmować decyzji za dziecko  w tej sprawie,logicznie tłumacząc , że przecież dziecko i tak nie wiele rozumie. Matka uspokająca własne sumienie w ten sposób to żadna matka. To przekracza granice mojego pojmowania, a co mówić o maluchach. Możliwe , że ja jestem z innej planety, z innych, zacofanych czasów, że wiara w słuszność Dekalogu stępiła mój umysł((jak próbują mi tu tłumaczyć) -ale chromolić taką nowoczesność, w której sumienie ma konsystencje  gumy do żucia, można je naciągać wedle uznania.

piątek, 23 marca 2012

a tak pięknie mogłoby być

I po co nam była ta cała demokracja? ,,Komuna'' kneblowała usta , demokracja pozwala na wolność słowa. A że słowa nie wnoszą żadnej treści? Nie mają wnosić, mają kąsać, walić po głowie i emocjach, ranić, obrażać, poniewierać człowiekiem.Kiedyś istniała taka specjalizacja dziennikarska-dziennikarstwo śledcze. W tej chwili każdy dziennikarzyna jest dziennikarzem śledczym. Zastanawiam się, czy istnieją jeszcze zawody, w których obowiązuje etyka zawodowa. Przed sekundą informacja w tv:  ,,...prokuratura nie ustosunkowała się do doniesień medialnych''. A może prokuratura powinna ustosunkować się również do ,,doniesień'' w internecie? Dwa czy trzy dni temu donoszono o sponiewieraniu Bogu ducha winnych ludzi przez  grupę antyterrorystyczną.  I jakimś dziwnym trafem w momencie, gdy media zajmują się niewygodnym dla policji tematem pojawia się informacja o śledztwie w sprawie zgonu maleńkiej Madzi. O śledztwie- bo nie o efektach. I wszelkie rozmowy o tym, że policja może nam wpaść do domu o każdej porze dnia i nocy, zrobić Armagedon i bezkarnie działać dalej ,ucichaja jak nożem uciął.A dziennikarze,,śledczy'' już szukają dowodów na to, że dziecko: otruto, zaczadzono,uduszono i nie wiem co tam jeszcze można z maleństwem zrobić. I to prokuratura winna się ustosunkować do ich artykułów i informacji(!) A czy to nie normalny przebieg śledztwa: badanie różnych możliwości? A gdyby tak podejrzani czytali strony o porwaniach przez Ufo to znaczyłoby, że planowali spiknąć się z ufoludkami? Z jednej , licho wie po co zwołanej konferencji(przecież niczego istotnego nie powiedziano) znowu setki domysłów. I znowu tvn pokaże konferencję z rodzicami tego dziecka-po co?! Jeśli są jakiekolwiek dowody na sprawstwo tej śmierci to wsadzić do pudła a nie urządzać im konferencje. Jeśli w krwi dziecka wykryto trutkę jakiegokolwiek pochodzenia, to przecież ja jej tam nie wprowadziłam.Dlaczego więc ta para siedzi w studio zamiast w pace? Matka dziewczynki jest niewiarygodna od momentu gdy spytała ,,gdzie dziecko?''  Ojciec -nie wiem.

wtorek, 20 marca 2012

post scriptum

Wykasowałam obelżywe komentarze-więc proszę, nie wysilajcie się na następne. I żeby było jasne-nie darzę wyjątkowa sympatią rodziców Madzi, ale nie umiem nazwać człowieka mordercą bez  dowodów winy. Poczekam na wynik pracy śledczych i sądu- za to biorą pieniądze. I nie wmawiajcie mi, że Wy (Agatka, M.N., dusia, rebeka, Ewa S., Dominika, Henryczek,  Patryk,Sami Jo)wiecie dokładnie co się stało,ż e wiecie jak zachowacie się w momencie tragicznego zdarzenia- bo z waszych komentarzy wynika, że jedyną tragedią jaka was dotknęła jest obniżka wypłacanego wam przez rodziców kieszonkowego. Chyba nikogo nie pominęłam.

dokąd zmierzamy?

Od kilku dni choruję- żrę antybiotyki i zażywam zasłużonego odpoczynku po dwóch tygodniach intensywnej pracy. Z tego lenistwa przymusowego wgapiam się w telewizor i komputer. Czytam różne wiadomości i komentarze internautów, podziwiam ,,wszystkowiedzący'' naród, tylko jakoś trudno mi czuć dumę, że do tego narodu należę.Komentarze przyprawiają mnie o poczucie wstydu raczej niż dumy.
Programy w tv to też mierna rozrywka i mierne źródło informacji. Ileż można oglądać i  słuchać: awanturujących się w każdym temacie polityków, ,,skrzywdzonej'' ''  niedopuszczeniem amerykańskiego eksperta do badania ciała jej męża
 wdowy nr 2 Gosiewskiej, walczącej o miejsce na multipleksie dla tv Trwam p.Kempy. Dla równowagi można sobie pooglądać zbliżenie twarzy cierpiącego Muamby( a ja chciałabym wiedzieć, czy ten co daje to zbliżenie w tv zgodziłby się na to, gdyby szło o pokazanie cierpiącego członka własnej rodziny) lub wywiad z parą tych szczyli , rodziców małej Madzi. Dziennikarz, któremu zlecono to zadanie doprowadził mnie do szewskiej pasji-te jego pytania zadawane grobowym głosem, mina jakby kot w jego  kieszeni kuwetę sobie urządził, i łzy tego Bartka, możliwe, że szczere. Czy ktoś położy wreszcie kres manipulacji tymi dzieciakami? Manipuluje nimi każdy, komu się zamarzy. W tym przypadku cel nie uświęca środków. Po co pytać o cokolwiek tych rodziców, jak i tak nikt ich  nie słucha, ale wszyscy oglądają i w zależności od ich wyglądu: fryzury, stanu ubrań, makijażu  wysnuwają swoje jedynie słuszne wnioski.
I wreszcie wczoraj trafiłam na  porządny program.                                                                                                                      Z zainteresowaniem obejrzałam przejmujący dokument o prostytucji dziecięcej w Kambodży. Przerażające. Dokąd zmierza to wszystko? Ludzie wyzbyli się już chyba ostatnich oznak człowieczeństwa-hamulców moralnych.Europejscy pedofile uprawiający turystykę ,,seksualną'' i adopcje na potrzeby pornoprzemysłu. To nie mieści się człowiekowi w głowie. Straszna bieda w tym kraju sprawia, że burdele oferują uslugi małych dzieci, a pedofile to wykorzystują. Prawo tego kraju stara się ich ścigać ale- bezskutecznie. Oglądam różne programy o ludzkiej biedzie, ale żaden mną tak nie wstrząsnął, jak ten. Małe, siedmio- jedenastoletnie dziewczynki konkurujące między sobą o klienta i to ich ,,mniam, mniam''jest w stanie zbić z nóg każdego człowieka, ale nie pedofila. Najmocniej wstrząsneło mną to, że te dziewczynki sprawiają wrażenie, jakby nie miały pojęcia, że dorośli je krzywdzą
w najbardziej nieludzki sposób. 

wtorek, 13 marca 2012

i po marzeniach o spokoju

Dzisiaj nie mam nic do pokazania, nie zrobiłam żadnego bukieciku(czy bukiecika?), żadnych frywolitek.Nie mogę skupić myśli na działaniu. Dzisiaj sobie ponarzekam , tak od serca.
Ja już nigdy chyba spokoju mieć nie będę, pieskie szczęście. Przez dwa tygodnie czułam się jak człowiek,który za nic nie musi odpowiadać(oprócz odpowiedzialności za siebie, oczywiście) i tak fajnie mi było. Do wczoraj miałam złudzenia, że się uda zrezygnować z durnowatej funkcji, którą przestałam lubić już dawno.Ktoś tę rezygnację przyjąć musi- jednak nie przyjęli. Wyjątkowa jednomyślność. A wszystko to ponoć dla mojego dobra bym z nadmiaru wolnego czasu nie zdurniała do ,,amentu''. Przecież nic tylko się cieszyć, że wszyscy wokół bardzo o moją kondycję psychiczną dbają- tylko jakoś wcale mi nie do radości z tego powodu.Tym bardziej, że zanosi się na bardzo kłopotliwy rok, a ja na sam dźwięk słów: remont i inwestycja   palpitacji serca dostaję. A kondycja psychiczna i tak już nie taka, chociażby nie wiem czym się zajmować . Właściwie to pamięć już nie ta. Doskonale pamiętam, na której stronie książki  , pięćdziesiąt lat temu,  spisałam ściągę -  wzór na objętość stożka ,ba, ja nawet ten głupi wzór pamiętam ( V=1/3 Pp x h), a za cholerę nie pamiętam, gdzie włożyłam wczoraj fakturę za prąd, cały dzień jej szukam i ..kamień w wodę.Skleroza nie boli, tylko nóg człowiek nie czuje. I jeszcze na domiar złego muszę isć poszukać Kajtka, bo gdzieś się zawieruszył obrażony na gospodarza. Ciekawe, gdzie ja go po nocy znajdę, uparte bydlę.Z własnej inicjatywy cosik nie spieszy się wrócić z podwórka.

poniedziałek, 12 marca 2012

taakie kwiatki

Dzisiaj czeka mnie bardzo trudne zebranie- denerwuję się jak przed pierwszą randką.Podjęłam decyzję o rezygnacji z reprezentowania wspólnoty, z paru innych zadań również i ...zaczynam czuć się jak dezerter. Może by mi to i do głowy nie przyszło, ale ludzie od dwóch tygodni próbują mnie wpędzić w poczucie winy-a przecież mają  tylko przyjąć moją rezygnację. I nic więcej. Jeśli na zebraniu każą mi jeszcze raz tłumaczyć powód mojej decyzji to ja chyba białej gorączki dostanę-wytłumaczyłam powody już wszystkim razem i każdemu z osobna.Coś na przekonanych nie wyglądali, więc bardzo się denerwuję. A swoją drogą jeśli to taka intratna ,,fucha'' to powinno się mnóstwo chętnych zgłosić przecież-a nie twierdzić, że wszystko się rozpadnie, że ponad osiem lat starań pójdzie na darmo.I że to ja będę temu winna, bo jakieś ,,niezrozumiałe fanaberie wyczyniam''.No nic-byle do popołudnia-jakoś wytrzymam.
Humor poprawili mi moi cudni wnukowie-właśnie otrzymałam przesyłkę a w niej m.in. śliczny rysunek od trzyletniego wnuka. Przewędrował kawał Europy i wreszcie dotarł do mnie. I jakby jaśniej się zrobiło.

czwartek, 8 marca 2012

No i kto by pomyślał?

No i kto by pomyślał- nagle ludzie w Polsce odzyskali wzrok i chyba pamięć  bo mówią w samych superlatywach o Smolarku. Jestem za nerwowa by to znieść w spokoju- muszę się chociaż tutaj ,,wygadać''. Dwulicowe dupki-zapomnieli już chyba swoje opinie na Jego temat, np tę:,, każdy ma takiego Walendziaka(Maliniaka?-już z nerwów postaci mi się mieszają) na jakiego zasługuje''- to o Smolarku w Widzewie -podłe, zakłamane ścierwojady. Trzeba  umrzeć w tym kraju, by o człowieku nagle zaczęto dobrze mówić. No chyba, że  ma się parcie na szkło i samemu swoją legendę buduje-wtedy przynajmniej samemu  o sobie można  dobrze  światu powiedzieć, nie oglądając się  na dziennikarzy. Wszyscy, a już najbardziej ci, co urodzili się po zakończeniu kariery piłakrskiej p. Włodka pamiętają o niestrzelonym golu ,,sam na sam z bramkarzem'', w internecie aż roi się od obelżywych  opinii na temat tego co kibice myśleli  o pomyśle trenera na wystawienie 35-cio czy 36 -cio letniego piłkarza, który nie wykorzystuje szansy na strzelenie bramki. Okrutne, niesprawiedliwe opinie. Mam tylko nadzieję, że Smolarek nie wchodził na te strony i nie czytał co ma do powiedzenia na temat jego gry banda oszołomów i ignorantów. Od wczoraj ronią krokodyle łzy, pójdą na pogrzeb- będą nieutuleni w żalu. I będą pieprzyć o wielkim człowieku wielkiej drużyny.Ci sami, od których nie doczekał się ,,młodzieżówki'', o którą prosił.
Ja zapamiętam Włodzimierza Smolarka -piłkarza, który o każde 10 cm boiska walczył tak, jakby od tego zależało czyjeś życie, zapamiętam jego nieziemskie rajdy z piłką od połowy boiska i gole zdobywane w ten sposób,zapamiętam mecz Polska -Rosja i  Jego ,,obronę Częstochowy'', narożnik , w którym osłaniał piłkę przez prawie dwie minuty, jak ukochaną przed złym światem, gola w meczu z Portugalią, wolę walki, żelazne nogi.                                            Dzisiejsze gwiazdy piłkarskie przewracają się , gdy przeciwnik mocniej powietrze wydmucha z płuc.   A fachowcy wszelkiej maści niech sobie gadają co chcą.Ja wiem swoje.  No i wreszcie ulżyło mi.                                                                                                              Tak Tak się zastanawiam- z kim Pan Bóg chce rozegrać mecz, bo wygląda na to, że montuje mocną drużynę, powołując Smolarka.

środa, 7 marca 2012

Chyba nie lubię telefonów. Ostatnio tak mało dobrych rzeczy przez nie slyszę. Dzisiaj pewien młody człowiek zadzwonił do mnie z informacją, która mnie zszokowała. Niby nic osobistego, ja rzadko płaczę po obcych osobach-ale wiadomość o śmierci Smolarka spowodowała, że się rozryczałam.Śmieszne? Wiem, śmieszne, nawet bardzo-stara baba rycząca po piłkarzu.Ale to z szoku chyba- przecież pewni ludzie wydają nam się nieśmiertelni. Wiem też, że piłka nożna to męska dziedzina, pasja-ale ja na to nic nie poradzę, że  wiem o piłce nożnej więcej niż o gotowaniu   zupy, np. Co nie znaczy, że jestem jakimś specjalistą od kopania, raczej świadczy tylko o moim ignoranctwie w dziedzinie kulinariów.
Zamykam oczy i widzę piłkę i prowadzącego ją Smolarka, tę jego lewą nogę- jak nie kochać  takiego piłkarza. I te emocje , których dostarczała jego gra. Mam dwóch idoli , mistrzów piłki- to właśnie Smolarek i Oleg Błochin. To ich grę podziwiałam, dla mnie   są  najlepsi. Chłopiec , który przekazał mi wiadomość wie o tym, dlatego zadzwonił. I zapytał, za co ja tak właściwie podziwiam Smolarka, skoro jest tylu dobrych piłakrzy na świecie, w Polsce było również kilku innych, utalentowanych piłkarzy. Owszem było i jest.Szkoda tylko, że cały rozum skupił się im w nogach.Żenujące wypowiedzi Laty, Tomaszewskiego i kilku innych ,,kopaczy'' sprawiają , że człowiek nie wie czy ma ich darzyć szacunkiem li tylko za talent w nogach, skądinąd bardzo ważny w tej dyscyplinie sportowej, czy wstydzić się, że kiedyś się ich bardzo podziwiało. I najlepiej byłoby by ci panowie wypowiadali się tylko o piłce, na której znają się najlepiej-skoro w każdej innej dziedzinie ich wypowiedzi powodują , że fani ich gry muszą się rumienić. Żenujące. Tak sobie myślę, że gdyby Tomaszewski z taką zapalczywością bronił bramki, jak zapalczywie wypowiada się na temat polityki, to bylibyśmy mistrzami świata na pełnym etacie.
Spokojny, opanowany, mądry w wypowiedziach p. Włodek to zupełne przeciwieństwo tych zacietrzewionych piłkarzy -  polityków i gwiazd medialnych.I ta jego gra-jak marzenie.

piątek, 2 marca 2012

Wszystko mi się rozwala, psuje, wszystko mnie denerwuje. W ciągu 60-ciu godzin odnotowuję same straty: komputer się wściekł, przestał mi odtwarzać płyty, jak nim potelepałam  ( znam tylko kurację wstrząsową) , to kieszeń się otworzyła   ale szlag na miejscu trafił   głośniki w monitorze. Co prawda tym się jeszcze nie przejęłam zbytnio. Mam zachomikowany idealny zestaw do kina domowego-wyciągnęłam z pudła, podłączyłam i po problemie.Przez dwie godziny słuchałam piosenek-dźwięk idealny, nie to co z monitorowych głośników. 
Byłoby może i cudnie, gdyby mój kot tych kabli porozwieszanych nie dopatrzył, ale na moje i jego nieszczęście-dopatrzył. Spadły nie tylko głośniki . Jak już kotu spuściłam manto, uspokoiłam się, odpięłam   i schowałam te klamoty, moja pralka zaczęła wirowanie- jeszcze nigdy takiego huku w domu nie słyszałam.Jakby świat się walił.Omal na zawał ze strachu nie padłam. Nie wiem co jej się stało-wyłączyłam, postała trochę , włączyłam na próbę - chodzi, ale strasznie zgrzyta. Wieczorem siadłam do komputera, już spokojna, że chyba więcej nie ma mi się co spsuć- po pół godzinie  monitor zamigotał zciemniał, zaczęło cuchnąć palonym plastikiem i po monitorze.Żadna siła go nie uruchomi. 
Dzisiaj pojechałam po nowy- kupiłam przy okazji najtańsze głośniki- bo w monitorze nie ma ale oczywiście jeden najpierw upuściłam na podłogę i  niewielki z nich pożytek, trzeszczą, chyrczą, chrypią-a mąż mi podpowiada, że chytry dwa razy traci, bo nie widział , jak ten głośnik lądował na podłodze.