Ostatnio nie poświęcam zbyt wiele czasu na ulubione zajęcia. Sporo się pozmieniało w krótkim czasie. Przybyło mi też obowiązków. Zostałam radną i jestem bardzo przejęta nowa rolą. Próbuję ogarnąć sporo spraw społecznych póki mi się jeszcze chce, póki nie straciłam zapału i wiary, że sporo może się udać. Bardzo nie chciałabym zawieść zaufania tych , którzy mnie nim obdarzyli , ale bardzo trudna to sprawa. Gdy mnie nachodzi zwątpienie chwytam się bibuły jak deski ratunku. Tak wyglądają moje niby-mieczyki. Ucierpiały odrobinę przez aktywność mojego kota Kajtka, ta łajza dokuczliwa niczemu i nikomu nie przepuści.
Jeszce jesienią próbowałam nauczyć się ,,szycia'' biżuterii koralikowej. Po kilku próbach doszłam do wniosku , że jednak to zajęcie nie dla mnie. Aż takiej cierpliwości to ja nie posiadam.A może dlatego, że sama próbowałam wykombinować jak to się robi. Nauczyciel byłby jednak wskazany.
Cuuudowne. jak je zrobiłaś?
OdpowiedzUsuńAle co? Kwiatki z krepiny , tak jak wszystkie kwiatki, wycinałam ,składałam , kleiłam.
OdpowiedzUsuńbiżuterię sama nie wiem jak, używałam żyłki i koralików, przewlekałam, nawlekałam, rozmontowywałam aż wreszcie przypomina naszyjnik.. No ...prawie przypomina. Bez wzoru, bez pomocy ,,fachowca'' koralikowego, to taka metoda prób i błędów. Się zastanawiam, bez rozprucia któregoś z nich chyba kolejnego nie potrafiłabym znów zrobić.