Obserwatorzy

wtorek, 31 stycznia 2012

Chyba wpadam w paranoję, ale przezorny -ubezpieczony. Pod wpływem :wiadomości o zaginięciu małej Magdy z Sosnowca, komentarzy o zdarzeniu, dyskusji moich znajomych,postanowiłam wykasować z bloga  zdjęcia moich wnuków . I to nie wina tego zdarzenia tylko mojej chorej wyobraźni. I chyba wiary w człowieka tak zupełnie na wyrost-ale ja wierzę, że to dziecko ktoś porwał, bo czarne scenariusze zdarzenia, przedstawiane przez znajomych nie mieszczą mi się w głowie, są zbyt ,,czarne''.Więc wolę wykluczać udział rodziców w tym zaginięciu. Wszelkie pomysły z komentarzy na forach, typu: rodziła dziecko na ,,zlecenie'' a potem nie chciała oddać, odebrał je prawdziwy ojciec, sprzedała itp.wykraczają poza granice mojego pojmowania. Gdybym wynajmowała brzuch dla mojego  dziecka musiałabym mieć    gwarancję, że   matka rodzi zdrowe dzieci, bez wad genetycznych. A to było pierwsze dzieciątko przecież. Gdyby porwał je ,,prawdziwy'' ojciec to już dawno by małą znaleźli, bo nie uwierzę, by matka nie powiedziała prawdy policji. Że coś jej się z tym maleństwem po drodze stało i wystraszona je wyrzuciła  gdzieś   też nie wierzę. Nikt nie karmi dziecka w takie zimno na dworze, po ciemku, nie mogło jej się zadławić,nie mogło  wypaść do wody, bo kto o tej porze nad rzekę na spacerki wychodzi.Ludzie, przestraszeni odpowiedzialnością za jakiś wypadek   potrafią kłamać -ale czy aż tak? Nie wiem. Porwanie na zlecenie też chyba nie polega na ukradzeniu pierwszego lepszego dziecka, zleceniodawca posiada chyba jakieś zapotrzebowanie: płeć, wiek, wygląd-więc czemu by nie mógł szukać poprzez portale internetowe?  A mówiłam, że wyobraźnię to ja mam chorą?  Blogi są wprawdzie anonimowe-ale ja ze względu na zamówienia frywolitki i bibuły zupełnie anonimowo go nie prowadzę. Więc się wystraszyłam i zdjęć dzieci na blogu nie będzie-za to  będę namiętnie fotografować  mojego kota.

piątek, 27 stycznia 2012

***(nie mam dawnej czułości dla mojego ciała)-Halina Poświatowska

Próbuję odegnać złe myśli i ,jak zwykle w takich niezbyt dobrych momentach  ,  zabieram się do czytania wierszy. Dzisiaj ,,uspokajam się '' Poświatowską. To totalne próżniactwo próbować nazywać swoje odczucia i uczucia za pomocą cudzych słów-ale przekonałam się , że ktoś przede mną  piękniej  ponazywał to co sama czuję to po co się wysilać? I łatwiej odeprzeć zarzuty o zbytnie np. odsłonienie się, twierdząc , że przecież to tylko ładny wiersz. A ten wiersz bardzo mi sie spodobał, musiałam chyba dorosnąć by go zrozumieć.
**************************************************************
nie mam dawnej czułości dla mojego ciała
jednak je toleruję jak pociągowe zwierzę
które jest pożyteczne chociaż wymaga wielu starań
dostarcza bólu i radości i bólu i radości
czasem zastyga z rozkoszy
a czasem jest schronieniem dla snu


znam jego korytarze kręte
wiem którędy przychodzi zmęczenie
jakie ścięgna napina śmiech
i pamiętam jedyny smak łez tak podobny
do smaku krwi


moje myśli - stado trwożnych ptaków
karmią się na zagonie mego ciała
nie mam dla niego dawnej czułości
ale czuję ostrzej niż przedtem
że sięgam nie dalej niż moje wyciągnięte ręce
i nie wyżej niż mogą mnie unieść wspięte palce u nóg

czwartek, 26 stycznia 2012

Kolczyki

One poczekają  na wykończenie
Napracowałam się w ciągu ostatniego tygodnia-efekt? Kilka sztuk kolczyków do noszenia a jeszcze więcej do...kosza. Muszę zastanowić się nad tym czy nie kleić nici po zakończeniu pracy, być może byłoby mi łatwiej niż przy pracowitym  ich ,,chowaniu. Chociaż to nie ukrycie końcówek nici powoduje, że na sześć sztuk wykonanych  kolczyków tylko trzy sztuki  wytrzymują - a następne trzy przecinam , obcinając końce tych nieszczęsnych nitek. Prawda jest taka, że jak się widzi ,,inaczej'' to należałoby dać sobie spokój z wykonywaniem takich robótek. No cóż, chyba powoli  dojrzewam do tej myśli - dlatego kilka sztuk kolczyków poczeka na wykończenie- ja się nie będę denerwować.Zdjęcia prac na  podstronie z frywolitką.

środa, 25 stycznia 2012

,,Gdy rozum śpi, budzą się upiory''

Od wczoraj , na skutek rozmowy z pewnym młodym człowiekiem( oczywiście rozmowy na komunikatorze internetowym), zastanawiam się nad prawem do wolności wypowiedzi w sztuce.( To wszystko dlatego, by oderwać się od problemów, z którymi trudno  mi    się uporać-taka ucieczka dla podratowania sił psychicznych). Czy taka wypowiedź artysty winna posiadać jakąś określoną prawem granicę? Nie mam pojęcia czy prawo winno kształtować granice w sztuce, czy sztuka  winna wpływać na kształtowamie  norm prawnych czy jakoś tak ( a to zajmuje tego chłopca) ale wiem na pewno , że trzeba ustalić co jest dziełem sztuki.I kto jest artystą.  A to nierealne. Jeśli dla kogoś Czarny kwadrat na białym tle Malewicza jest dziełem sztuki- widocznie postrzega go jako dzieło. Dla mnie jest tylko czarnym kwadratem, idealną figurą (?)geometryczną- nie wiem , nie rozumiem co artysta chciał przez niego o sobie powiedzieć. Jestem nieczuła na taką formę wypowiedzi, chociaż obraz ma walor estetyczny- mojego poczucia piękna nie rani, jest taki jakby go w ogóle nie było. A dla porównania  : Okropności wojny - ryciny Goi. Ofiary przemocy, terroru, zgoła nieestetyczne, szkaradne a patrzę na nie  i chociaż nie wiem nic o rysowaniu, więc nie mam pojęcia czy są narysowane dobrze czy źle-ale czuję  taki sam lęk przed bezsensem wojny jak czuł autor . I dla mnie , nawet gdyby to były ryciny jakiegoś człowieka anonimowego z Koziej Wólki to i tak są godne miana sztuki- bo dostarczają mi wrażeń. Jak prawnie ustalić kiedy np. akt jest sztuką a kiedy pornografią-skoro  to zależy od tego jaką wrażliwością cechuje się odbiorca i jakie normy kulturowe obecnie panują? Bardziej miarodajną wytyczną do ustalania kto jest artystą lub nie jest byłoby chyba to , czy patrząc na jakąkolwiek formę sztuki poprostu wiemy co nam ona przekazuje, czy  wymaga to słownej interpretacji  jej autora ,, bo ja chciałem pokazać''. Przecież skoro nie zrozumieli to znaczy jedno- źle to autor pokazał. I dopiero w takim przypadku powinny być prawne granice wolności wypowiedzi- na nic malowanie genitaliów na krzyżu, jeśli autor musi objaśniać co chciał przekazać swym ,,dziełem''. Sęk w tym, że to moje prywatne zdanie, i jak z niego zrobić normę prawną?

                 Wiem, za ,,wielki'' tytuł dla skromnego posta, ale gdy przyglądam się realiom naszego dnia powszedniego , tytuł ryciny Francisca Goi( ja ciągle w nawiązaniu do niego-ale podobają mi się jego prace)  błąka mi się gdzieś ,, z tyłu głowy''. Jest adekwatny  do obecnej sytuacji -wystarczy posłuchać informacyjnych mediów, poczytać dzienniki. Owszem, nie ma inkwizycji, ale żyjemy w kraju ciągłych komisji powoływanych niezależnie od siebie -ale zazwyczaj  takich samych tematycznie. Jeśli   powstaje jedna komisja do zbadania lub przeanalizowania czegoś tam, jest pewne jak w banku szwajcarskim, że w ciągu miesiąca powstaną jeszcze ze dwie takie same, ale złożone z innych  ,,ekspertów''. Żyjemy w demokratycznym kraju, i owszem, komisje mają racje bytu-nie przeczę. Tylko efekty ich prac mnie denerwują. Np. było zderzenie z brzozą i nie było zderzenia.A wnioski wypływają z tego samego materiału poddanego analizie.A mnie, jako zwykłemu szaremu obywatelowi demokratycznego państwa nasuwa się tylko jedno jedyne pytanie- kto za to płaci? Mam prawo zastanawiać się nad sensem niektórych działań rządu, parlamentu, polityków .  Czemu np. ma służyć ankieta przeprowadzana wsród uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych na temat legalizacji marihuany i podawanie wyniku w mediach? Trzeba ją zalegalizować bo 63 procent młodych ludzi, a właściwie dzieci jest za legalizacją? Przecież to chore, a ...rozum śpi ewidentnie. Tak samo jest z masowanym protestem przeciwko wolności w internecie. Z  tego to ja już nic nie rozumiem, mam słuchać piosenek z You Tube np. czy nie? Słucham cudzej pracy intelektualnej czy  ją ordynarnie kradnę?  Czy kradnę dopiero wtedy, gdy zgram ją na płytę i zaczynam sprzedawać jako oryginał? Czy jacyś tam ,,wysocy inkwizytorzy'' mają prawo mnie zlokalizować i określić bo włączam you tube dla posłuchania? Bo sprawa wolności wypowiedzi w internecie mnie aż tak nie zajmuje- skoro ludzie plują jadem anonimowo,  więc bezkarnie, to może   należy zastanowić się nad tak pojmowaną wolnością słowa. A zresztą nie wiem o co chodzi z tym blokowaniem stron rządowych-niech się mądrzejsi zastanawiają.

piątek, 13 stycznia 2012

Doszłam właśnie do wniosku, że muszę odpocząć od moich rachunków, bilansów bo czarno widzę te moje wyliczenia. Niby wszystko się zgadza w aktywach i pasywach , w stanie kont ,a ja mam niejasne wrażenie , że jest coś nie tak. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że żadnej kształconej księgowej w zasięgu wzroku, żeby mi  te wątpliwości wyjaśniła. A ja? Ja w moim dość długim życiu nigdy żadnej fachowo prowadzonej księgi rachunkowej na oczy nie widziałam, a takie uczenie  się na konkretną sytuację to jest horror-jestem za stara na naukę, niewyuczalna i zbuntowana , bo niby dlaczego ja mam to liczyć? Bo tak właściciele wspólnoty zdecydowali? I to nie w ramach uznania dla mojej wiedzy ekonomicznej a tylko ze względu na oszczędności  bo  nas na utrzymywanie księgowej nie stać? No cóż , zawsze ktoś jeden musi mieć przechlapane-padło na mnie.  
Musiałam odłożyć na czas bliżej nieokreślony prace , które lubię i na których się znam dość dobrze.
Zbliżają się ,,psie zaprzęgi''w mojej miejscowości , impreza , na której zazwyczaj sprzedajemy nasz produkt lokalny: frywolitki, ozdoby, kwiaty z bibuły i inne. Nie zrobiłam na tę  ,,okoliczność'' niczego, nie mam też nic w zapasie. Gnębi mnie myśl, że obiecałam wykonać na styczeń pięć bukietów z krepiny . I z różnych powodów nie mogę się do tej pracy zebrać. Niby prace z bibuły i frywolitki to żadne dzieła sztuki ale trzeba mieć pomysł i ,,wizję'' co i jak chce się wykonać. A moje ,,wizje '' od dłuższego już czasu dotyczą tylko spraw bardzo przyziemnych i namacalnych.  Może faktycznie człowiek powinien martwić się tylko tymi problemami, którym jest w stanie osobiście zaradzić, a nad tymi, których nie może rozwiązać przejść  do ,,porządku dziennego''? Pewnie tak, tylko ja jestem jakaś nierozgarnięta i tracę zdrowie z powodu spraw, w których nic nie mogę , a które spędzają mi sen z powiek. Na nic tłumaczenie bliskich mi osób,że  pora odciąć pępowinę,  że każdy człowiek  żyje na własny rachunek,że dzieci dorosłe mają prawo do  pomyłek i błędnych decyzji. Ja przecież to wszystko wiem , ale jak widzę cenę , którą moje dziecko płaci za  jedną błędną decyzję to faktycznie zapominam ,że tę przysłowiową pępowinę rozdzielono nam prawie trzydzieści lat temu. I na dodatek obserwując tę sytuację zastanawiam się jak cienka jest granica między miłością a nienawiścią. Wiem, ze to brzmi absurdalnie-ale tak jest. Zraniona miłość zbyt łatwo przeradza się w nienawiść. Za łatwo.A może tylko matki kochają bezwarunkowo-już nic nie wiem.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Poorkiestrowe dumania

Zaczął się miesiąc, którego nie lubię z trzech powodów: po pierwsze-zmusza mnie do intensywnej pracy(sprawozdania, bilanse, Pity, City-a ja tak tego nie cierpię), gra Orkiestra Owsiaka i niestety mam urodziny- znowu jestem o rok starsza. Granie Orkiestry mi nie przeszkadza jako takie-ale przerażają mnie wszelkie komentarze na jej temat. Ludzie potrafią zohydzić najwznioślejsze idee. Już  w żadnym miesiącu potem nie wylewa się z nas tyle jadu i zawiści, których to uczuć nie rekompensuje przekraczająca ludzkie pojęcie  ofiarność ludzi.Nie jestem  w stanie zrozumieć dlaczego prawicowi politycy są tak  bardzo zdegustowani tą akcją. Wojciechowski życzy sobie  nawet kontroli NIk-u w sprawie zamówień sprzętu, ba nawet nad ofiarodawcami. Czyżby takimi wypowiedziami sugerował przestępczą działalność Orkiestry? Że niektórzy dziennikarze prasowi próbują po plecach pana Owsiaka wspiąć się na wyżyny ,,kunsztu'' dziennikarskiego by zostać wreszcie zauważonymi to to rozumiem, że rodzina zgromadzona wokół Radia Maryja lęka się , by ,,róbta co chceta'' nie zagroziło ładowi społecznemu i nie umniejszyło liczby katolików-to też rozumiem, no ale politycy? A może tylko boimy się dojrzeć w czymś, w kimś piękna ? Przecież wtedy bardziej nasze brudne dusze i umysły widać.Kontrast widoczny mógłby zepsuć nam własne dobre mniemanie o sobie.










niedziela, 1 stycznia 2012

Życzę sobie

Zaczynam nowy rok bez postanowień. Już niczego nie zakładam, nie postanawiam-życie nauczyło mnie, że wbrew pozorom i utartym poglądom absolutnie  za dużo nie zależy ode mnie( a swoją drogą jak to pisze się poprawnie, bo ciągle mam wątpliwości). I nic  do rzeczy nie ma tu moja silna wola lub kompletny jej brak.Silna wola potrzebna jest przy próbie wyjścia z nałogów ale nie przy próbie przeżycia następnego roku wedle jakichś własnych postanowień. To , jak postępujemy, co czujemy nie zależy od naszych postanowień tylko od sytuacji, które nami sterują, które nam się przytrafiają. Np. postanowię sobie nikogo słowami w tym roku nie ranić i z góry wiem, że i tak zranię, bo to idealna forma samoobrony. Że będę chodzącym dobrem-nie bedę, nie ma mowy, jestem impulsywna, nerwowa, nie cierpię obłudy, nie umiem zamykać oczu na paskudztwa-więc jak być dobrym?  Wiem, wiem-po prostu się nie wtrącać, nie reagować, przechodzić obojętnie-ale ja tak nie umiem, więc ktoś zawsze wyjdzie pokrzywdzony.  
     Niczego nie postanawiam, mam jednak życzenia. Życzę sobie by w tym roku nie zabrakło mi na zawsze  nikogo bliskiego, nikogo z mojego otoczenia, znajomych, przyjaciół. By moi bliscy przeżyli ten rok bez kłopotów, bez strat, w zdrowiu i spokoju. Życzę sobie by ludzie nauczyli się rozmawiać i wysłuchiwać innych, by nie czuli strachu, że jeśli pozwolą sobie na otwartość wobec przeciwników: politycznych, religijnych, o innym światopoglądzie, wierze, obyczajach to stracą w swoich oczach i oczach tych przeciwników. Marzenia? Być może-ale jakie piękne.


Resztki z mojej choinki, obiektu westchnień mojego kotka
 
Wiem, ludzie  uważają, że prowadzą dialog od pokoleń przecież . Prowadzą? Chyba jednak nie. Forsujemy w  rozmowach własne punkty widzenia, czego przykłady mamy na codzień. Mówimy-ale nie słuchamy.Żądamy szacunku dla własnych przekonań ale nie szanujemy cudzych. Nie szanujemy na tyle, że zazwyczaj nawet nie próbujemy ich do końca wysłuchać a co mówić o próbie zrozumienia. Mówimy np.: demokracja to jedyny słuszny ustrój i bez względu na to, że nie jest to ustrój idealny ,niesiemy ,,kaganek oświaty'' poparty oczywiście karabinami, do krajów, które  chcą żyć po swojemu, które żyły od zawsze po swojemu. Ale ich ład społeczny rani nasze poczucie porządku i sprawiedliwości.Więc kogo chcemy uszczęśliwić: ich czy nas samych? To samo dotyczy sporów religijnych-my znamy jedyną słuszną religię: chrześcijanizm-więc od setek lat krzewimy chrześcijanizm tam gdzie nas chcą i tam , gdzie nas nie chcą.Mówimy muzułmanom, buddystom, żydom: źle wierzycie, nie w to w co powinniście lub nie tak jak powinniście- a oni przecież widzą, że chrześcijanie  mimo    jednej  wspólnej,,wytycznej''-Biblii , skaczą sobie do oczu od wieków kilku, bo im inaczej z tej Biblii wynika. W każdej religii są skrajni wyznawcy, ale fundamentalizm muzułman absolutnie nie jest większym zagrożeniem niż  skrajny radykalizm katolicki. I ten i ten tworzy fanatycznych wyznawców-a fanatyzm jest niebezpieczny po obydwu stronach barykady, powoduje zaślepienie i działania absolutnie nie mające niczego wspólnego z Bogiem. Przecież powoduje całkowitą głuchotę na Jego głos.Głos: Boga, Jahwe, Allacha. A przecież wierzymy, że jest Jeden Bóg. Więc jeśli jest jeden , to może uwzględnijmy to, że  dał sie poznać pod różnymi imionami ludziom tego świata. No tak, za łatwe, za proste i mało katolickie czy muzułmańskie. To nie Bóg nas różni, to my pragniemy się różnić, a jednocześnie twierdzimy bezmyślnie, że  wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga, Stwórcy naszego.Wszyscy: biali i kolorowi, katolicy, muzułmanie, żydzi, buddyści.
 Dlatego właśnie życzę sobie-by ludzie umieli przede wszystkim słuchać. To interesowne życzenie, ale ja jestem interesowna-tak bardzo chciałabym pokoju i spokoju dla mych dzieci i wnuków: jedynego dobra na którym mi zależy i jedynego jakie posiadam.