Obserwatorzy

środa, 31 sierpnia 2011

Lilie



Zamówiłam wiosną   dużo  lilii-oczywiście w wybranych kolorach- zakwitło mi tylko trzy w kolorze , który wybrałam( pomarańczowe, chociaż azjatyckie -zamawiałam orientalne). Najdlużej czekałam na czerwoną, zakwitła właśnie-tyle, że na biało. Jest cudna, niesamowicie pachnie- ale oprócz pomarańczowych   same kolory niespodzianki. Zamówiłam    również cebulki mieczyków: fioletowe i żółte. Zakwitły łososiowe i miniaturki fioletowo-żółte.  Zastanawiam się po co w takim razie pakowanie ich w torebki z etykietką   i nazwą odmian- skoro to tylko pic dla klientów.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Anna Rudawcowa- Oskarżam

Znalazłam  piękny wiersz autorstwa Anny Rudawcowej-nie powstrzymam się przed wklejeniem go tutaj. Gdyby mój znajomy z czata miał cierpliwość by go przeczytać, może cokolwiek by zrozumiał, zamiast uzasadniać polskość i patriotyzm  tylko ,,czystością krwi''.



Oskarżam Ciebie, Polsko,
O najcięższe zbrodnie!
O twoich synów wszędzie rozrzucone kości
I że od murów Gdańska aż po Prusy Wschodnie
Byłaś jak stos płonący i jak zew wolności.
Oskarżam,
Że od wieków skazana na wielkość
Puściłaś z dymem karty dawnych testamentów,
Że byłaś tylko śmieszną, słabą marzycielką
Wpatrzoną w swoich granic nietykalną świętość.
Oskarżam,
Żeś karmiła chlebem swym najczulej
Tych, co umknęli potem poza Twe rubieże
I zdrajców, co zza węgła skrytobójcze kule
Posłali miast "Bóg zapłać" w pierś twoich żołnierzy.
Oskarżam,
Żeś ceniła ponad wszystko wolność
I kiedy śmierć śpiewała Tobie kołysanki,
Bombami poszarpana, łuną wojny płonąc,
Szłaś sama i bezbronna na niemieckie tanki.
Oskarżam Cię,
O śmierć załogi Westerplatte,
O gruzy i ruiny w męczeńskiej Warszawie
O Twój tragiczny wrzesień, o feralną datę,
Gdy wróg brutalnym butem przeszedł po Twej sławie.
Oskarżam Cię,...
Bo tęsknić wciąż za Tobą muszę,
Bo cień Twój przyszedł za mną aż tu na wygnanie...
Oskarżam Ciebie, Polsko,
Żeś mi skradła duszę,
Że jesteś moim Wielkim Świętym Ukochaniem!
Sybir 1944 rok

sobota, 27 sierpnia 2011

Chyba już nie lubię lata, jest strasznie gorąco- myśleć trudno a co mówić o zrobieniu czegokolwiek. Przyjęłam zamówienie na  wykonanie koszów z kwiatami krepinowymi-ale w tym upale to ja za wiele nie  wymyślę. A przydałaby mi się odskocznia od spraw codziennych, które są coraz trudniejsze do ogarnięcia. Poskąpiła mi Bozia zmysłu analitycznego, obdarzyła za to furą emocji. A wrażliwość w dzisiejszym świecie nie zdaje się na nic, chyba , że dotyczy artystów-wtedy wrażliwość przynosi wymierną korzyść. Zwykły, prosty człowiek musi być twardym realistą by przetrwać. Wczoraj ktoś mi powiedział, że się uwsteczniam, że  okopałam się na jednej pozycji  (przez grzeczność pewnie tylko nie dodał, że ta pozycja nie zmienia się od pięćdziesięciu lat) i żyję  w nierealnym świecie. Chociaż akurat ten ktoś  nie jest  żadnym autorytetem, to muszę przyznać, że  chyba dobrze mnie ocenił. Tylko czy ten realny świat jest lepszy od tego mojego? Nierealnego? Świat, w którym nawet uczucia przelicza sie na dobra materialne, na pieniądze-  jest do kitu. To ja już wolę mój ,,okop''.

czwartek, 25 sierpnia 2011

,,...Trzeba wstać, otrzeć łzy, trzeba żyć...''




Potrzebuję  solidnego  kopa   by jeszcze ten jeden raz znaleźć  powód do trwania. Że też człowiek tak krótko żyje a tyle ma kłopotów na głowie- jakby te parę lat w spokoju nie można było-odechciewa mi się wszystkiego.Świat staje na głowie , a ja tak lubię spokój. Pamiętam jak pewna starsza o trzydzieści parę lat  pani twierdziła, że człowiek ma tylko dwa etapy w życiu: dzieciństwo i ...starość. Kilkadziesiąt lat temu takie stwierdzenia mnie bardzo śmieszyły-teraz uważam , ze znajoma wiedziała co mówi. Jeśli mieliśmy fuksa i urodziliśmy się w normalnej rodzinie to pierwsze kilka lat jesteśmy szczęśliwi, chociaż  dziecko nie zdaje sobie z tego sprawy. Potem już tylko szukamy szczęścia, usuwając kłody sprzed nóg.
Zastanawiam się  co zmieniło się  w ciągu 30 lat w kobiecym  rozumowaniu . Skąd takie przemieszanie priorytetów? Być może,  że jestem przysłowiowy ,,beton '', ale trudno mi uwierzyć, że w ciągu tak krótkiego czasu( a więc zgoła nienaturalnie?) tak się pozmieniało wszystko. Właściwie to jak wierzyć, że z powodu zmiany obyczaju  dziewczynom do szczęścia nie potrzebny już stały związek, małżeństwo , ,,mecyje'' związane ze ślubem, pewność, że tworzy się rodzinę ? Już przestały marzyć o ,,sukni z welonem''? Rozumiem zmiany  w obyczajności, rozumiem  prawo wyborów-ale na moją głupią ,starą głowę to żadna swoboda wyboru a jedynie zgoda na to co jest nam łaskawy  zaoferować nasz partner. No właśnie a co jest nam gotowy zaoferować? Wolność? Prawo  odejścia, gdy się znudzi związek? Sobie czy nam? Rozstania  bez kłopotów formalnych?  Przecież to kpiny. A co gdy pojawiają się dzieci?   


                                                               W wygodny sposób dla nas dorosłych usprawiedliwiamy się przed samym sobą, że ten związek nie wytrzymał próby czasu i każemy to zrozumieć dzieciom, lub mówimy, że  są za małe by cokolwiek zrozumieć? Tylko kto powiedział , że  małe dzieci nie mają prawa czuć? Że to co lepsze dla mamy lub taty jest równie dobre dla maluchów? Ot, to jest ten postęp-nieliczenie się z cudzymi uczuciami- byle dobrze dla mnie, a reszta niech się dostosuje. Nie podoba mi się to,  ja jednak chyba jestem ten ,,beton'', i nie ma się co liczyć z moim zdaniem.

środa, 24 sierpnia 2011

Jak przechować miłość -Kazimiera Iłłakowiczówna



Zapomnisz, jeśli przebaczysz:           
lśniące, kolorowe światło zmierzchnie.
Lepiej jątrz serce zawsze,
gniew przechowa miłość bezpiecznie.

Cokolwiek bym dziś nie robiła to od rana plącze mi się po głowie ten czterowiersz. Byliśmy z synem i wnukiem na grzybach, miały być rydze -pewnie gdzieś i są , ale jedyny grzyb jakiego widziałam to ten na zdjęciu. Niezjadliwy ale bardzo ładny.Zamiast grzybów są zdjęcia.

wtorek, 16 sierpnia 2011


Kociątko, którym próbuję się zaopiekować ma świerzbowca, zaawansowanego- i nie mogę wziąć go do domu, bo mi rodzina grozi eksmisją. I tak spróbuję go wyleczyć, niech sobie ględzą. Jest brzydki, ale czy tylko ładne stworzenia mają prawo do życia? Jak będzie jadł systematycznie, będzie czysty i ,,ozdrowiony'' to i uroda mu się poprawi. Kota tak slicznego jak Wacek nieprędko się znajdzie, a mnie ten  taki zapyziały też się podoba, tylko brakło mi argumentów w dyskusji z moim mężem.  Cholera, esteta się znalazł. Na moje utrapienie.Kociak już tuli mi się do dłoni, jest sympatyczny-tylko zaniedbany.

niedziela, 14 sierpnia 2011

pieskie szczęście

Jak ktoś nie ma szczęścia to nawet kota zgubi. Wacek kilka dni temu wyszedł z domu i przepadł.A ja durna stara baba szukam go od środy po calej okolicy i ...mażę się  , bo go nikt nigdzie nie widział-rozpłynąć w powietrzu przecież się nie mógł .Szukając swojego kota  znalazłam kilka maleńkich kotków , które ludzie podrzucają z aut , mijając nasze budynki i licząc zapewne , że ktoś je przygarnie.Elmo, wiem, że czytasz mój blog-powiedz mi jak to ma się do twej nauki o tym, że trzeba milować każdego człowieka? Jak miłować takich ludzi, ktorym osobiscie nie pozwoliłabym oglądać słońca za takie traktowanie bezsilnych maleństw-obojętne jakiego gatunku.Te ładniejsze, najmniej zniszczone poniewierką może i ktoś przygarnie-nim z głodu przestaną trzymać sie na nóżkach.Ale znalazłam  zabiedzone kociątko, brzydkie jak noc listopadowa, całe unurzane w błocie, z chorymi uszkami, cuchnące ropą-jego nikt nie weźmie. Psy go próbowały chyba skonsumować, bo jest bardzo sponiewierane. Może uda mi się go uratować-na razie jest dzikie, przerażone-wystawiam mu jedzenie na klatkę bo nie da się złapać. Jeśłi we wtorek lekarz go zbada i orzeknie , że wszystkie uszkodzenia na nim są mechaniczne, nie spowodowane  chorobą zakaźną to wezmę go do domu-teraz mam w domu małe dzieci, nie upilnuję by go nie dotykały.Jak mi się uda to będe miała najbrzydszego kotka w życiu-ale kotka i już. Mam nadzieję, że Wacek żyje, że się znajdzie jeszcze, ale ja najbardziej lubię koty(Elmo-nie ludzi), to będe mieć   dwa. Na zdjęciu to nie  ten kotek.

piątek, 12 sierpnia 2011




  W momentach, gdy dopada  mnie  wrażenie, że już dłużej nie zniosę problemów , które niesie każdy dzień-patrzę na buzie mych wnucząt i nabieram sił by trwać. Małe dzieci są takie radosne, promieniejące, nieskażone fałszem, obłudą. Mówi się, że my , rodzice mamy uczyć je wszystkiego: życia, zachowań, priorytetów. No i najczęściej uczymy- tylko dlaczego potem  wyrastają z naszych pociech kompletne dziwadła? Zupełnie jak nasze duplikaty? Może to my powinniśmy od naszych maluchów uczyć się  bezpośredniości, szczerości  uczuć, radości ?  Woytek w ,,za ciasnych'' butach, Damian -najmłodszy z moich wnucząt  , którego  oczka( zaledwie w tym momencie czteromiesięczne, zdjęcie jest wcześniejsze) patrzą jakby były posiadaczami  największej tajemnicy świata. 


I trójka moich pozostałych wnuków to motywacja by jakoś jeszcze dawać sobie radę z trudami , których nikomu los nie oszczędza.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Wreszcie zakwitły moje lilie na balkonie, inne kwiaty też, ale to na lilie czekałam najbardziej-ponieważ kupując cebulki wybieram kolory a mimo to zawsze kwitną jako niespodzianka kolorystyczna. W tym sezonie też tak jest, ale mimo to piękne i cudnie pachną.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Musiałam na chwilę  oderwać się od domowych problemów  więc przeglądałam fora i wypowiedzi dotyczące raportu Millera(Milera?). Ale szit.Jedno jest pewne, my bardzo kochamy teorie spiskowe. Nikomu do głowy nie przyjdzie, że Rosja , obojętne z którym prezydentem ma nas od zawsze tam, gdzie słońce nie dochodzi? Można pomarzyć jakiego to wiekiego prezydenta mieliśmy, aż go niezbyt przyjazne mocarstwo mgłą sztuczną i  słabo uposażonym lotniskiem przyjmującym lot ,,uziemiło''. Tylko nasuwa się jedna wątpliwość-czy zmarły prezydent był naprawdę wielki i w czym? I czy rzeczywiście  aż tak dopiekł Rosji by te mgły mieli powodować.Zastanawiam się czasami skąd taka zapiekła zlość do Rosji u panów Kaczyńskich-jakby  nie bylo- potomków carskiego oficera. Historia upubliczniona rodziny p.Kaczyńskiego też mi dziwaczna się wydaje- ojciec , działacz AK pracował w Polsce Ludowej na intratnym stanowisku-a ja zapamiętałam z mojej wsi działacza AK, który odsiedział za swój patriotyzm chyba  z 30 lat w więzieniu , oczywiście w tej samej Polsce. Patrząc bliżej: stan wojenny dopadł solidarnościowców internując ich, zamykano nawet niezrzeszonych rolników ( zupełnie nieszkodliwych) , którzy na głos przy kuflu piwa popierali działania związków. Jakim cudem pan Prezes wyszedł po zeznaniach obronną ręką? Nie mam pojęcia, może ta rodzina ma po prostu wyjątkowe szczęście i w każdym systemie spadnie jak kot, na cztery łapy? Ale dziwne mi się wydaje to wszystko i już. No tak, jak bawić się w teorie spiskowe to na całego-dlaczego miałabym być inna niż reszta Polaków? Też wolałabym by tę katastrofę dało się wytłumaczyć jakimś spiskiem na życie tylu ważnych dla kraju ludzi. Bo głupio się przyznać do katastrofy spowodowanej zaniedbaniem, bałaganem, ignorancją, olewaniem zasad dobrego funkcjonowania służb w kraju. Przykre to wszystko, polska bylejakość. Życia tamtym ludziom nie wrócimy więc jakże inaczej wyglądałoby wszystko gdybysmy mogli powiedzieć: skasowali nam Prezydenta i elity rządzące. Ból po stracie taki sam-ale czoło podniesione-i moglibyśmy żyć z godnością, bez wstydu.

środa, 3 sierpnia 2011

...za dużo każda milość chce...

Każdy podobno ma prawo do własnego życia, a ja zastanawiam się  czy to dotyczy również matek. Jakoś mi tu nic się nie zgadza, bo jak już raz  się matką zostanie to ...stan chroniczny, trwa ciągle, bez względu na wiek dzieci.  Jak wspierać dorosłe dziecko , któremu wali się świat , bo samo zburzyło fundamenty? Udawać , że nic się właściwie nie stało? Nie negować złego postępowania? Wspólczuć bo cierpi? Kochamy swoje dzieci bezwarunkowo więc czy zwracanie uwagi, gdy postępują wbrew sobie, nie wiedząc jeszcze o tym to wtrącanie się w ich dorosłe jakby nie było życie czy normalna reakcja rodzica? A może ze mnie matka jak z trampka but sylwestrowy? Pewnie tak, bo jakoś burzy się we mnie wszystko na myśl , że  mam wspierać dziecko w niezbyt mądrych decyzjach, w szkodliwych decyzjach. Na zmianę myślenia, na przeszeregowanie priorytetów jestem za stara, zupełnie innych wartości też się nie naumiem. Nie jestem politykiem by zmieniać zapatrywania w zależności od perspektyw na stanowisko. Jestem tylko matką  , matką w sytuacji , kiedy ,, ...za dużo każda miłość chce...''.