W momentach, gdy dopada mnie wrażenie, że już dłużej nie zniosę problemów , które niesie każdy dzień-patrzę na buzie mych wnucząt i nabieram sił by trwać. Małe dzieci są takie radosne, promieniejące, nieskażone fałszem, obłudą. Mówi się, że my , rodzice mamy uczyć je wszystkiego: życia, zachowań, priorytetów. No i najczęściej uczymy- tylko dlaczego potem wyrastają z naszych pociech kompletne dziwadła? Zupełnie jak nasze duplikaty? Może to my powinniśmy od naszych maluchów uczyć się bezpośredniości, szczerości uczuć, radości ? Woytek w ,,za ciasnych'' butach, Damian -najmłodszy z moich wnucząt , którego oczka( zaledwie w tym momencie czteromiesięczne, zdjęcie jest wcześniejsze) patrzą jakby były posiadaczami największej tajemnicy świata.
I trójka moich pozostałych wnuków to motywacja by jakoś jeszcze dawać sobie radę z trudami , których nikomu los nie oszczędza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz