Obserwatorzy

poniedziałek, 28 lutego 2011

Nie miała baba kłopotu-kupiła sobie kota


Czy w takim towarzystwie można spokojnie popracować? Nie da się-bez przerwy coś spada człowiekowi  na głowę, jeden kot a w domu jakby tornado przeszło. Otwiera sobie wszystkie drzwi, spaceruje po klatce schodowej jak po swoich włościach, otwiera drzwi do mieszkań sąsiadów -mam dość takiego łobuza. I chodzi krok w krok za mną. Kocham koty, ale takie uparte stworzenie widzę po raz pierwszy w życiu. Wszędzie musi być pierwszy, ledwie usiądę do komputera mój kot siedzi przed monitorem, klawiatura i myszka ledwie ,,dyszą'', leżały więcej razy na podłodze niż na biurku. Aparat telefoniczny to jego ukochana zabawka -skutek? Ciągle zajęty telefon, bo kot słuchawkę zrzuca i z pasją przygląda się minutami wyświetlaczowi. O frywolitce już nawet nie myślę- nici i czółenka prowokują go do zabawy. Urodził się we wrześniu-kiedy on dorośnie i stanie się statecznym kocurem?

czwartek, 24 lutego 2011

bukiet z bibuły-czyli urwanie głowy


Wreszcie, wreszcie dotarła do mnie zamówiona w sklepie bibuła -po równo trzech tygodniach oczekiwania. Skończyły się  kolory , które mnie interesowały-ale mam za to sporo kremowej bibuły, bardzo ładnej. Żebym ja jeszcze znalazła producenta opakowań na moje wysokie kwiaty -kremowe udają mi się  cudne.   Zrobiłam  róże i kamelie -złożyłam to w bukiet i...straciłam cały zapał- umiem zrobić kwiaty ale układania wiązanek i dekorowania ich to ja już chyba nigdy się nie nauczę. Myślę od wczoraj nad kolorem kryzy , dałam różową-nie wyglądało mi to, mam inny obraz tej wiązanki w głowie a po mojej dekoracji- inny w oczach.Zmieniłam na zieloną i też pasuje jak garbatemu do ściany. Pozostaje mi iść na jakiś kurs florystyczny albo sprzedawać kwiatki na sztuki-i tak i tak źle.Albo dekorować wszystkie bukiety, bez względu na kolor kwiatków w nich fioletowymi dodatkami-mi akurat ten kolor pasuje do wszystkiego bo go lubię najbardziej.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Zastanawiam się od wczoraj  gdzie tkwi przyczyna tego, że niektórym ludziom zdarza się mówić  dobre rzeczy w sposób budzący gniew i odrazę.Być może sugerowanie się sytuacjami z pokoi czatowych to słaby powód przemyśleń-ale jakoś  wierzę w to , że osoby biorące udział w dyskusjach czatowych to nie tylko nicki i kreacje, ale też żywi ludzie, którym zdarza się wypaść z roli i wtedy widać ich prawdziwe oblicze.Najwięcej emocji wzbudza  kwestia wiary w Boga: istnieje czy nie istnieje, a jeśli istnieje to czy wiara poszczególnych osób jest prawdziwa, czy tylko posługują się wygodnymi cytatami z Pisma Świętego, a postępują zupełnie na odwrót. Gdzie kończy się wiara a zaczyna fanatyzm religijny, czy można sobie ,,kupić ''zbawienie napominając nieustannie innych ludzi? I kwestia najważniejsza-czy człowiek wierzący ma prawo zachować kamienne serce w imię wyższych celów? Czy życie  może podle traktować człowieka ( a on winien to znosić cierpliwie i bez narzekania)  , bo istnieje nadzieja na życie wieczne i wszystko powinno tej nadziei być podporządkowane. Czy wierzący człowiek słusznie mówi cierpiącej osobie,,podaruj Bogu swoje cierpienie -za innych'', ,,nie cierp na darmo'', przyzwyczaj się''. I to mówi bez ogródek, bez cienia współczucia, bez jakiejkolwiek chęci pomocy w trudnościach, a na dokładkę podpiera takie zdania odpowiednimi fragmentami Biblii. Bardzo prawdopodobne, że zwierzenia 23- latka cierpiącego to jakiś szczeniacki wybryk czatowy , ale również może  to być prawda. Zastanawiam się co bym czuła po takim ,,wsparciu'', jak przyjęłabym stwierdzenie, ,,23 lata i jeszcześ się nie przyzwyczaił?'' Czy pragnienie jakiegokolwiek wsparcia w trudnej sytuacji to nadmiar ,,bezczelnych'' życzeń chorej osoby, czy brak zgody na ,,wyrok boski'', to od razu próba sprzeciwu wobec zamierzeń  Boga? Nie wiem, wiem tylko, że niektóre osoby winny mieć odgórny zakaz kontaktu z osobami kalekimi, chorymi, nieszczęśliwymi, dla dobra tych ostatnich.

środa, 16 lutego 2011

Tak, wiem, miałam nie zbliżać się do aparatu fotograficznego, ale muszę jakoś udokumentować to co udało mi się stworzyć w ciągu ostatnich kilku dni. Konkretnie  to: czerwone, różowe i kremowo -łososiowe kamelie.Nadal czekam na dostawę bibuły , więc wykorzystuję krepiny , które mam w zapasie.
Zrobiłam jedną różę, podoba mi się nawet bardzo-ale jak ja ją sfotografowałam to zwątpiłam kompletnie we własne umiejętności. Zdjęcie jest dziwaczne: czarne kolorowej przecież róży-już nawet nie próbuję wydedukować co ja źle robię, bo pewnikiem wszystko.

piątek, 11 lutego 2011

Ekspresowo...w żółwim tempie


 

proj.,wykonanie Alicja S.,,Szarooka''

Poczta w tym kraju schodzi na psy, zamówiłam bibułę i poczta dostarcza mi ją od poniedziałku,brak mi już słów, przecież miało być szybko.Przepraszam ludzi, którzy z tego miejsca  zamawiali kwiaty. Jeszcze trzeba chwilę poczekać, wiem ,że Panstwo tu oglądaja moje prace- więc proszę o cierpliwość. Widocznie poczta z Zabrza ,,idzie'' przez San Marino.                                                                                                           Dziś doszła mi przesyłka od mojej znajomej- wykonała dla mnie cudo pudełeczko-więc chyba poczta nie ,,zawiesiła się''.

poniedziałek, 7 lutego 2011

,,Diabeł wie wszystko, nie wie tylko gdzie kobiety ostrzą swoje noże''

Mam dzisiaj paskudny nastrój-od samego rana nic mi się nie udaje.Czegokolwiek się dotknę-wszystko psuję.Naniszczyłam bibuły nim zrobiłam jeden bukiet róż-tak to jest gdy człowiek zwleka do ostatniej chwili z wykonaniem, a potem robi pod bacznym okiem zamawiającego.Zapomniałam o tym zamówieniu całkowicie- nawet zapomniałam kupić bibuły na te kwiaty, a co szybko to i niezbyt udanie.Bo też i dzień taki jakiś: troszkę zdołowałam się wiadomością o śmierci Garego Moor'a, gdy odchodzą idole z lat młodości człowiek uzmysławia sobie jak szybko mija czas.Codzienne kłopoty i zmartwienia też nie poprawiają humoru.A już najbardziej zepsuł mi się nastrój gdy okazało się , że wszystkie dokumenty wydrukowałam z datą na 2010 rok, zamiast 2011. Naniszczyłam papieru, zużyłam sporo tuszu na tę dokumentację, nie wiem jak ja to napisałam i nie zauważyłam błędu . Muszę wszystko drukować od nowa, jest tego ponad 50 stron- splajtuję przez ten tusz. Niezbyt udanie zaczął mi się ten tydzień. Może dlatego,że  poprzedni zakończył się równie źle.  Bardzo mlodziutka dziewczyna(a więc szczera do bólu, jak wszyscy młodzi zresztą) próbowała  uświadomić  mi ,  że jestem łatwowierna, ufna, nie znam się na ludziach,że nie znam się na niczym. A ja tylko nie znam się na komputerach i fizyce, życie to ja znam.  Pominęła tylko jeden, mnie bardzo dobrze znany fakt, że odrzucona lub rozsierdzona kobieta ma siłę rażenia równą  sile  bomby  atomowej. A ja z racji wieku czuję sie zwolniona z wszelkiej rywalizacji,więc mi dużo łatwiej ufać ludziom. Może w wieku 18-20 lat i ja taka byłam, nie pamiętam już.  Cóż, humoru mi nie zepsuła ale pozostal pewien niesmak

czwartek, 3 lutego 2011

Kamelia czy róża?

Zabrakło mi bibuły na wykończenie szafirowego kwiatka więc wysłałam męża po nią do sklepu. Sama byłam bardzo zajęta i nie mogłam wyjść. Poszedł i nawet niezbyt marudził,trzy razy mu tylko powtórzyłam, że -idzie kupić szafirową.No i czekałam kilka minut zupełnie przekonana o tym, że wróci z taką o jaką mi szło.Wrócił , nawet bardzo szybko i z tryumfem na twarzy już od progu stwierdził ,,zobacz jakie cudo kolor kupiłem''. Spojrzałam i mnie ...zatkało.To była naprawdę śliczna krepina ale... różowa. Bardzo ładny odcień, od razu mi przyszedł do głowy pomysł na kamelie, bo to taki kolor.Ale na tamtą chwilę potrzebowałam szafirowej, więc się zdenerwowałam. I kwiatek do dziś niewykończony, a ja zabrałam się za robienie kamelii. Starałam się mocno by się udało   i przez chwilę nawet wierzyłam, że to są kamelie. Wierzyłam dopóty , dopóki  nie zobaczyły ich sąsiadki.Ich okrzyki,,ale piękne różyczki'' zbiły mnie z tropu.Różyczki-więc po co ja tak się starałam? Różyczki z takimi listkami? No nie wiem.Następne zrobię tak by nie było wątpliwości-po dwie na gałązce, jak mi się zechce.