Rzadko mi się zdarza żałować decyzji o zamieszkaniu na ,,końcu świata''. A dziś bardzo chciałabym mieszkać w Gdańsku- poszłabym obejrzeć, a raczej posłuchać Krystyny Jandy w monodramie ,,Danuta W''. Dlaczego chciałabym tak bardzo? Podziwiam aktorstwo p.Jandy-to po pierwsze, po drugie-zżera mnie ciekawość jak uporała się z adaptacją książki, po trzecie ( i tu przyznaję , że to głupie)-jak wszystkie prawdy p. Danuty Wałęsowej zabrzmią w interpretacji (ustach) Krystyny Jandy. Aktorka podjęła się trudnej rzeczy. Myślę, że pozostaje jej TYLKO opowiedzieć historię p. Danuty, bo wcielić się w rolę prezydentowej to byłby chyba falstart na etapie samego zamysłu. A może i nie, nie wiem. Z książki wyłania się obraz zwykłej jak my wszystkie kobiety, zajętej sprawami rodziny, bardzo samotnej mimo setek ludzi obok niej.Wiem, że ktoś , kto przeczyta mój wpis przypomni mi o tym, że ona ma forsy jak lodu, że jej historia to współczesny ,,Kopciuszek'' że ,,płynęły dary'' więc nie cierpiała głodu, gdy było ciężko nam wszystkim Zgadza się-stała się bogata, znają ją wszędzie -ale czy była tak po kobiecemu szczęśliwa? Może i ja zacznę kiedyś jej zazdrościć tej forsy, na razie mam co jeść.
Zdaję sobie sprawę z tego, że wszystkiego o spektaklu dowiem się z wypowiedzi krytyków teatru, ale to będzie ich zdanie, a ja nie zawsze rozumiem o co oni się czepiają.Mogę poczytać też wypowiedzi ludzi na forach wszelkiego rodzaju-ale na nich zazwyczaj nikt nic sensownego nie pisze. Forumowicze to specyficzni krytycy, krytycy bez oglądania sztuki, filmu, czytania książki, przesłuchania płyty. No bo i po co?Przed premierą oni już wszystko wiedzą.
W każdym razie ja dzisiaj zazdroszczę i to bardzo ludziom, którzy mogą być w teatrze i ,,poczuć ''.A pani Krystynie niech się uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz