Obserwatorzy

czwartek, 12 lipca 2012

I wykrakałam





Zachciało mi się pisać w poprzednim poście o chorobach no to wykrakałam sobie szpital.Właśnie z niego wyszłam i próbuję się zmobilizować do jakiegokolwiek działania.Z nadmiaru zaległej pracy sama nie wiem od czego zacząć. Najpierw oczywiście dokumentacja wspólnoty mieszkaniowej, potem sprzątanie po regularnym remoncie w całym budynku. Oby już nigdy takich wielkich robót budowlanych bo ja nie przeżyję. Niby tylko wkłady kominowe zleciłam montować, ale nigdy nie przypuszczałam, że montaż w ośmiu kominach narobi tak strasznego bałaganu .  Cena za tę  usługę  zwala z nóg, jednak przeraża chyba tylko mnie , reszta właścicieli jest zajęta sprzątaniem i próbami wykaszlania z oskrzeli  ,,urobku'' z frezowania tych kominów. To wygląda jak  Armagedon-wszędzie sadza i pył ceglany fruwa.Mnie zmogły te pyły i wylądowałam w szpitalu, reszta zmaga się z nimi od półtora tygodnia.Jako rekonwalescent to ja wczoraj postanowiłam zająć się robieniem kwiatków(mieszkanie odmalowane i wysprzątane, reszta poczeka). Rozłożyłam ja sobie niebieski papier ,,kwiatkowy''  na stole, poszłam szukać kleju i nożyczek-wracam do kuchni   i co widzę? Nietoperz postanowił złożyć mi akurat w tym momencie wizytę. Rozsiadł się na papierze i co mu powiem  by się przesiadł to  zgrzyta  i prycha na mnie. Z nietoperzem wojny prowadzić nie będę przecież, tym bardziej, że do dzisiaj nie wiem, czy nietoperze gryzą, poszłam więc do pokoju włączyłam tv i za chwilę oknem wlazł mi konik polny na głowę.Tego to już było za dużo.Zaczęłam się drzeć jak opętana, ten biedak omal zawału nie dostał i kompletnie zgłupiał. Stanął naprzeciw mnie i patrzył się jak na idiotkę, potem polazł na telewizor. Też nie wiem czy one gryzą ludzi-ale wiem , że ma bardzo szorstkie nóżki, brr.... W efekcie mam w domu nietoperza i konika-ale jeden wlazł za szafki, drugi siedzi  na półce za scindapsusem. Może im się znudzi albo się nawzajem pozjadają, byle nie na moich oczach. Nietoperz boi się Kajtka, a Kajtek konika.Też mi kot bohater, konik łaził po podłodze a kot zwiał na klatkę schodową. Nie umiem robić zdjęć,ale jak już ochłonęłam ze strachu to moich gości tak jak potrafiłam, tak sfotografowałam. Oto oni:

4 komentarze:

  1. Anonimowy13/7/12 12:33

    Przecież i tak jesteś "ślepa jak kret", więc czy pozjadają się nawzajem na Twoich oczach czy nie nie ma znaczenia. U nas generalny remont klatki schodowej i dla umilenia wymiana dźwigu osobowego (a mieszkamy na 9 piętrze)... może się zamienimy...?
    Pozdrawiam, Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  2. okey, ślepawa mocno jestem,ale coś tam widzę przecież, a co nie dojrzę to sobie domyślę, jak mi coś popiskuje w domu to moja fantazja podpowiada, że się robactwo zżera, a propos konika polnego-czy ta menda musi tak strasznie w nocy skrzypieć? ganiałam go pół dnia dzisiaj - wygoniłam na balkon -może sobie pójdzie na amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy14/7/12 16:55

      To on Ci takie serenady wygrywa, a Ty twierdzisz, że to skrzypienie. Co innego gdyby to było kolejne wcielenie Janis Joplin, wtedy nie wypuściłabyś konika...
      Karolina.

      Usuń
  3. niechby i wygrywał te serenady, ale ja się jakoś wyjątkowo tego gada bałam, bardziej niż nietoperza chociaż na mnie warczał

    OdpowiedzUsuń