Obserwatorzy

poniedziałek, 26 marca 2012


Za oknem piękna pogoda a ja mam ,,zdechły'' humor. Przez kilka dni zrobiłam sześć kwiatków z krepiny i więcej mi się nie chce.                                    Zakwitły przebiśniegi , śnieżyczki, kwitną moje zwartnice, bibuła traci urok.W skrzynce z hipeastrum kot próbował urządzić sobie  kuwetę-wydrapał wszystkie cebule , dość mizernie ale zakwitły mimo wszystko.

Wszystkie myśli zajmuje mi szukanie odpowiedzi na podstawowe pytanie : czy istnieje jakaś granica, której nie wolno przekroczyć w pędzie ku własnemu szczęściu. Rzecz nie dotyczy mnie- osobiście znam siebie na tyle, że wiem- po przekroczeniu jakich granic nie potrafiłabym żyć, nie mówiąc już o szczęśliwym życiu. Wiem też, że mamy prawo najbardziej kochać siebie-ale...  Czy w poczuciu miłości własnej mamy prawo zniszczyć poczucie bezpieczeństwa własnych  dzieci, bo to zawsze one płacą cenę za wszystkie decyzje rodziców? Jak wytłumaczyć 6-8 letnim dzieciom, że ich mama jest wreszcie prawdziwie szczęśliwa, chociaż one w jej szczęściu nie uczestniczą? Jak wytłumaczyć , że jej z nimi jakoś nie po drodze ku temu szczęściu? Ja tego nie potrafię, próbowałam, ale nie potrafię. Patrzę na buzie tych dzieci i serce mi pęka, od kilku miesięcy maluchy wyglądają jakby uszło z nich całe powietrze. Dziecko, które nie pozwoli ojcu wyjść za drzwi mieszkania bo obawia się, że i tato nie wróci , dziecko upewniające się , że jak przyjedzie mama( chociaż wcale się nie spieszy z odwiedzinami) to go nie weźmie ze sobą,to ,,trudny'' widok. . Co czują takie maluchy, przed którymi stoi wybór: z ojcem bez matki lub z matką bez ojca.Według mnie dorośli nie mają prawa stawiać dzieci przed takim wyborem, nie mają też prawa podejmować decyzji za dziecko  w tej sprawie,logicznie tłumacząc , że przecież dziecko i tak nie wiele rozumie. Matka uspokająca własne sumienie w ten sposób to żadna matka. To przekracza granice mojego pojmowania, a co mówić o maluchach. Możliwe , że ja jestem z innej planety, z innych, zacofanych czasów, że wiara w słuszność Dekalogu stępiła mój umysł((jak próbują mi tu tłumaczyć) -ale chromolić taką nowoczesność, w której sumienie ma konsystencje  gumy do żucia, można je naciągać wedle uznania.

1 komentarz:

  1. Anonimowy29/3/12 21:30

    szczęście
    ludzie różnie pojmują to słowo. mówiąc "szczęscie" myślą "rodzina" "pieniądze" "zdrowie" itp
    ja mam jakby rozszerzone pojęcie szczęścia. Ps. 1:1-3
    pozdrawiam
    irish

    OdpowiedzUsuń