Być może ja jestem wyjątkową zrzędą, moherem, nie mam poczucia tolerancji, ale jestem pewna, że dorośli czegoś nie dopatrzyli i rośnie nam pokolenie zagubionych kompletnie ludzi.Ustawami gwarantujemy dzieciom i młodym ludziom : nietykalność, prawo wyboru, prawo do godności i wolności osobistej i wydaje nam się, że zrobiliśmy strasznie dużo dla młodego - ,,lepszego'' niż poprzednie- pokolenia.Daliśmy im ,,złoty róg'' -tylko nikt się nie pofatygował by ich nauczyć jak z niego korzystać. Więc młodzież korzysta z niego stosując metodę prób i błędów-niby dobra metoda, bo uczy zaradności i odkrywczości,dobra -ale nie wtedy, gdy dotyczy zbyt wysokiej stawki.Warunek jest jeden: mają uczyć się do 18-stego roku życia. I uczą się-a przynajmniej chodzą do szkół, zamiast (z braku możliwości zatrudnienia) plątać się rodzicom pod nogami.
Nie przekonują mnie argumenty, że od zawsze starsze pokolenia narzekały na młodzież i ...przecież jakoś to było. Pewnie, że było-ale też nigdy dzieciom nie dano takiej swobody. Myślę,że wszystkie gwarancje ustawowe to świadome ,,przekupstwo'' młodych ludzi. Nie stanowimy dla nich żadnych autorytetów, bo nasze życie odbiega daleko od ideału, więc ,,róbta co chceta'', bo trudno egzekwować coś, czego stanowimy zupełne zaprzeczenie.Znikły autorytety: nauczyciel , rodzic, ksiądz,polityk- oczywiście nie z winy młodego pokolenia. Chcemy programów szkolnych przygotowujących młodego człowieka do życia w rodzinie, edukujących ,,seksualnie'' a kończy się to zazwyczaj żałośnie. Od zawsze wiadomo, że nauka najlepiej wychodzi na podstawie przykładów. Tylko tak na prawdę tych przykładów nie mamy skąd już brać- bo raczej trudno wierzyć w słuszność uczonych zasad gdy nauczyciel ma czwartą żonę, kilkoro dzieci z różnych związków. Bardzo podobnie zdarza się w rodzinie- tato bardzo często nie wytrzymuje nadmiaru odpowiedzialności i odchodzi . Mama w geście rozpaczy, próbując udowodnić sobie i światu , że nie porzucono jej bo niewiele jest warta, chwyta pierwszego lepszego, który oferuje jej swoje ramiona( i pieniądze). A dzieci? Schodzą na drugi plan, bo rodzice walczą o swoje osobiste szczęścia a to bardzo zajmujące.
Nauki księży również nie zdają się na nic, bo przez ostatnie lata powoli ale ,,ruchem ciągłym'' pomniejszało się słuszność głoszonych przez Kościół wartości moralnych.Ostatnimi czasy już sam widok koloratki powoduje odruch negacji- kto temu zawinił? Pewnie wszyscy po trochu: niektórzy księża, rodzice, media, politycy. I ten owczy pęd do bycia nowoczesnym ,wolnym, również wolnym światopoglądowo i seksualnie.Młodzi ludzie nie cierpią hipokryzji, o tym zdaje się zapominamy próbując ich wychować.
Czy ja marudzę? Możliwe, ale boli mnie serce gdy widzę piętnasto, szesnatoletnie samotne matki. Mamy sukces, nowocześni jesteśmy-przecież jest ustawa gwarantująca tym dziewczynkom ukończenie szkoły w systemie dziennym-tylko czy w tym wszystkim o to idzie? Doszliśmy do momentu, w którym likwidujemy pojęcie grzechu na określenie życia seksualnego przed ślubem ale nie oferujemy nic w zamian tym nastolatkom.A przecież co oznacza wolność w każdej dziedzinie należy również nauczyć, wolność można wykorzystać dobrze i bardzo źle.Tylko jak to zrobić? Tworząc nowe ustawy? Nie sądzę.
To nie post, to bardzo ciekawy artykuł, do Sejmu idź.Stefan
OdpowiedzUsuń