Obserwatorzy

wtorek, 25 października 2011

refleksja o stronach rodzinnych

Nie lubię tej pory roku. Mój ,,romantyzm w kościach'' nie cierpi listopada. Ta pogoda daje mi się we znaki- więcej szarych dni niż słońca, wczesny zmierzch, mgły, wilgoć- brrr. I jeszcze zbliżające się Święto Zmarłych.Nie spędzę go w mojej rodzinnej miejscowości- i nie poprawia mi ta świadomość nastroju, ale nic na to nie poradzę. Samoloty tam nie kursują a podróż samochodem trwa jak na moje możliwości zbyt długo.
Straciłam chęci do robienia czegokolwiek, chyba wpadam w jesienną depresję, o ile takowa istnieje.Co roku o tej porze czuję się jakoś wyjątkowo związana z moją rodzinną miejscowością, przez cały rok  nie odczuwam żadnej tęsknoty za tym miejscem.  Przez ćwierć wieku zmieniło się ono radykalnie, z biednej ale ślicznej wioski nad Kamienną stało się miejscem, na które turyści patrzą pożądliwym okiem, a marketing i biznesmeni zmienili ją w naszpikowaną plastikowymi ( licho wie właściwie z czego to jest) potworami dolinę, żródło dochodów. Moje ulubione miejsca, ścieżki- teraz dostępne za opłatą. Cóż, przywilej naszych czasów- z każdej możliwości korzystać, ale wcale mi się to nie podoba. Ludzie, którzy tam żyją być może nie zauważają absurdów, mają przecież  korzyści z tego, że kwitnie turystyczny biznes no i mają też ,,nowoczesność'', która kusi każdego z nas.  Duży kamień-głaz , który od pół wieku służył panom do załatwiania potrzeb po nadmiarze piwa(był zaraz za rogiem knajpy) -teraz wyszorowany, zaopatrzony w   odpowiednio spisaną legendę jakoby  był... i biznes się kręci, byle za darmo go nie dotykać, bo to ...no właśnie nie wiem nawet co-nie doczekałam końca , bo mnie i męża ze śmiechu skręcało  od słuchania  już  początku tej legendy.I biedni turyści z rozdziawionymi buziami i błyszczącymi z podniecenia oczami chłonący te opowieści. A przecież ta miejscowość to również prawdziwa historia, historia ludzkich losów, o których nikt nie wspomina. Chciałabym usłyszeć(ale to zbyt smutny temat dla pragnących odpoczynku) o ludziach , którzy znikli w ciągu jednej doby  podobno, a po których została tylko nazwa, zresztą również w zmienionej na cele marketingowie formie. Żyłam tam tyle lat i nigdy nie usłyszałam, by ktoś widzial lub słyszał jak ich hitlerowcy pacyfikowali, całe rodziny.Przeoczenie czy świadomy zanik pamięci  powodowany przeżytym strachem?  Historia miejsc to moja pasja, moje hobby od zawsze. Przecież ta miejscowość to nie tylko pałac Druckich Lubeckich ale też zwyczajni ludzie, którzy tworzyli historię tego miejsca.
                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz