Wczoraj wpadłam na pomysł, by zmierzyć się z frywolitką igłową. Nigdy ani nie robiłam igłą , ani nie widziałam jak ktoś robi te frywolitki, ani nawet takiej igłowej w ręku nie trzymałam-więc najpierw pół dnia dumałam jakby tu się do tego zabrać, a jak już wymyśliłam sposób to zaczęła się moja ,,droga pod górkę'' Nawlec igłę to dla mnie spory wyczyn-ale się udało. Technika jest moja osobista-więc ci co potrafią , niech lepiej nie przyglądają się, bo ich zatrzęsie na takie partaczenie-ale powtarzam, moja próbka umiejętności igłowania to zupełna,, licentia poetica''. Wyszło takie coś: ni pies, ni wydra, ni frywolitka-a namachałam się nitką jak durna. I na nawlekałam się tej igły , aż mi się odechciało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz