Obserwatorzy

niedziela, 2 września 2012

Nareszcie koniec wakacji


Wiem, wzdycham do szkoły jak pilny uczeń, ale opiekowanie się wnukami dało mi nieźle w kość, więc czekałam już na koniec wakacji z utęsknieniem.Nie jestem złą babcia, bardzo kocham moje wnuki, jednak już nie te siły, nie ten refleks, nie ta cierpliwość no i coraz bardziej nie te oczy. Malcy to zauważają i wykorzystują moją słabość przeciwko mnie.  Nabiegałam się za nimi i z nimi więcej przez miesiąc niż w ciągu ostatnich dwóch lat. Ale i tak najbardziej końca wakacji wyglądał chyba mój kot Kajtek. Biedny, z nadmiaru uczuć wnuk mu nie dawał chwili oddechu. Alan kocha koty jak ja,ale Kajtek od tego kochania dostał  pierwszego dnia szoku i trwa w nim cały miesiąc.Jeszcze nigdy koty z całego osiedla nie okupowały mu w jego własnej kuchni  miski z jedzeniem, więc tak na wszelki wypadek gryzie wszystkie koty, które zbliżają się do naszego podwórka.Gryzie nawet kotkę znajomej, a to to już ewidentna oznaka szoku.Jeśli te wszystkie  koty nadal będą siedzieć za moimi drzwiami to sąsiedzi chyba mnie eksmitują.No może nie tylko za te koty . Licho mnie podkusiło nauczyć się pleść koszyczki z gazetowych rurek.W ramach nauki zrobiłam różne takie niby koszyczki ( krzywe niemiłosiernie)  i koniecznie musiałam je pomalować. Z braku pomysłu wykorzystałam cuchnącą jak sto nieszczęść  lakierobejcę . Teraz cuchnie cały budynek, chociaż malowałam je  na balkonie. Ja już chyba nie będę tego plecenia uczyć   się  . Wszystko krzywe i śmierdzące mi wychodzi. Pracy mozolnej co niemiara a efekt? Płakać się chce. Oto dowód, że dobre chęci to nie wszytko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz