Mam jakiś paskudny nastrój przez parę ostatnich dni. Do tej pory jedynym lekarstwem jakie mi pomagało na taki stan bylo totalne lenistwo. Dzisiaj nawet to nie działa. Pogoda paskudna, szaro , smutno na dworze. Troszeczkę poprawił mi humor prezent od znajomej-przepiękna sylianka . Oto ona:
Prezenty zawsze popawiają humor, ale ta sylianka przypomniała mi, że już sama takiej nie dam rady zrobić-więc znów się zdenerwowałam. By udowodnić sobie, że jeszcze coś potrafię czepiłam się szydełka ,mam już piętnaście włóczkowych kwadratów na chustę. I to by było chyba na tyle-bo stracilam zapał ,trzeba razem z pięćdziesiąt takich, a mi się już odechciało.Między szydełkowaniem i walką z kotem o kłębek włóczki, a wymówkami męża ,, zobaczysz, tobie to szydełko zepsuje oczy do reszty''ukradkiem czytałam w komputerze ksiażkę pt. ,, Halo, Pan Bóg? Tu Anna''. Jesli nawet niewysokich lotów taka literatura to i tak bardzo mi się spodobała ta książka. Zaskakująca dojrzałością osobista relacja z Bogiem sześcioletniej bohaterki . Mimo, że stawia na głowie większość z tego czego nauczyliśmy się z Biblii, a raczej nauczono nas w zależności od przynależności wyznaniowej, to ta mała każdym słowem i czynem udowadnia jak bardzo kocha Boga. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to lektura dla osób, które ściśle trzymają się granic pojmowania Biblii w sposób wyznaczony przez dany kościół-ale przecież ludziom mocnych w wierze taka książka nie przyniesie szkody-a warto poczytać ją już chociażby dla jej ,,urody''. Bo to na prawdę ładna książka.
A w naszym codziennym życiu tak mało jest piękna. Dziś słuchałam przez chwilę debaty sejmowej, z której wynikało, że wszyscy maja rację i ...nikt jej nie ma. Niepięknych ludzi wybraliśmy do reprezentowania nas . Żeby chociaż byli mądrzy-ale gdzież tam-debatują przekraczajac granice dobrego smakui co gorsza, granice zdrowego rozsądku. Rzekomo wszystko dla naszego dobra, tylko w ferworze dyskusji zapomnieli o tych, którzy dali im mandat. Wstyd. A już kilku panów lepiej zrobiłoby organizując sobie ,,ustawkę'' i ręcznie załatwiając swoje problemy,zamiast prezentować bicepsy publicznie i w tak godnym miejscu. A zamiast organizować zbiorowy wymarsz w trakcie ,,zabawy'' można przecież zabrać swoje zabawki i iść do innej piaskownicy, dlaczego mają brać ciężkie pieniądze za wymarsze w trakcie obrad. Chyba rację miał rozkrzyczany ( trochę umiaru by się zdało)Niesiołowski przytaczając fragment Kasprowicza- nie wystarczy krzyczeć ile sił w płucach ,,Polska, Polska'' by być Polakiem.
Bardzo mnie denerwuje ostentacyjne wychodzenie z sali podczas obrad sejmu albo nie przychodzenie w ogóle. Szczególnie upodobali sobie tę metodę posłowie jednego ugrupowania, a przecież ich psim obowiązkiem jest siedzieć i słuchać tego co mają do powiedzenia inni, tym bardziej, że MY wszyscy im za to płacimy. Oni właśnie od tego są - mają siedzieć i słuchać! No i przy okazji jeszcze popracować, ale nie wymagajmy zbyt wiele od posłów ;)
OdpowiedzUsuńPS. Podczas porządkowania mojego bloga niestety usunęłam Twój komentarz za co przepraszam. Nie da się go odzyskać.
Ale możesz sama dodać inne komentarze ;)
Pozdrawiam serdecznie :)