I minął dzień, w którym (patrząc na tłumy ludzi na cmentarzu ) chyba najbardziej identyfikujemy się z przodkami.Stare groby , o których nikt nie pamięta przez cały rok, dzisiaj rozświetlone zniczami i ,,ubrane'' w kwiaty.Dziś przyszło mi do głowy, że ten dzień to najbardziej rodzinne ze świąt, żadne inne nie gromadzi tylu członków rodzin w jednym miejscu. I tylko chyba ja jedna nie odwiedziłam dzisiaj grobów bliskich leżących na zbyt odległym cmentarzu. I jest mi strasznie źle z tego powodu.Ja wiem, że nie ma racjonalnego powodu, ale i tak czuje się jak się czuję.
Ci co odeszli już osiągneli swoje ,,Niebo''-są spokojni, bez bólu, kłopotów, strachu, obaw. ..
A my? Nam tylko pozostaje o nich pamiętać.
Dzisiaj usłyszałam piękne zdanie, by długości życia nie liczyć ilością dni , a tym czego udało nam się dokonać. ,,Ulubieńcy bogów umierają młodo''. Jest w tym chyba jakaś prawda-krótko żyli m.in. :Słowacki, Chopin, Poświatowska, Baczyński-a ile nam zostawili w spuściźnie po ich krótki życiu.Wymieniałam osoby, które w nikim nie wzbudzają chyba kontrowersji, bo te , o którym myślę najbardziej , wizerunkowo niezbyt pasują do powiedzenia o ulubieńcach bogów.A właściwie czemu nie? Skoro nie do ludzi należy sąd nad nimi, to i wyroków wydawać nie uchodzi. Myślę o Morrisonie, Janis Joplin i mym ukochanym wokaliście Ryśku Riedlu. Żyli krótko, intensywnie i ...chyba nie zbraknie pamięci po nich, bo zostały piosenki.I one będa mówić. Nie kamienie.
Bez sensu, niby zaczęłam tym, że to wbrew pozorom rodzinne święto-więc winno być o najbliższych zmarłych. Próbowałam właśnie-ale jeszcze nie umiem o tym mówić.
Najważniejsze to TO co zostaje w nas po osobach które odeszły, a zawsze będę bliskie naszemu sercu.
OdpowiedzUsuńKarolina