Obserwatorzy

niedziela, 11 września 2011

beznadzieja


a to kosz , którego nie da się uratować

Mat*, nie wiem czy to źle, ale mówisz, że zaniedbalam bloga. Ja go nie zaniedbałam, ja nie umiem ponazywac wszystkiego co kłębi mi się w głowie. Kocham dni, gdy wszystko jakoś układa się-niestety tych jest coraz mniej. Jak się psuje w jednej sprawie-to zaczyna plątać się wszystko. Nawet moją trzydniową pracę nad koszem kwiatów popsułam jednym, za krótkim  przycięciem łodyżek . Pech to pech. Moi znajomi podpowiadają mi ( pod pozorem dbania  o mój stan psychiczny) bym wszystko totalnie ,,olała''. I tak nic ode mnie nie zależy więc po co się zadręczać?                                                                                          Rozstaje się dwoje najbliższych mi osób a ja mam sie nie zadręczać? Przecież nie potrafię o tym nie myśleć. Kocham ich oboje-ale Boże, jak ja ich w tej chwili nie lubię. Czemu odkochanie nie nadchodzi równocześnie u dwóch osób, czemu zawsze jedna musi cierpieć jak potępieniec? A może to od zawsze była jednostronna miłość? Przecież kochająca osoba, nawet zraniona mocno nie staje się w jednym momencie soplem lodu, to niemożliwe fizycznie. Ale udawać zakochanie przez 9 lat? To też niezbyt możliwe. Dlaczego za wszystkie pomyłki rodziców odcierpieć muszą dzieci? Dlatego, że  jeden  rodzic ziejacy nienawiścią do  do drugiego  ma gdzieś to co dobre dla maluchów, a próbuje posłużyć się nimi by mocniej sobie nawzajem dokopać?  Nie mogę na to patrzeć spokojnie, nie umiem tego pojąć, przeraża mnie sytuacja. I faktycznie nic nie mogę, bo jedno ma jeszcze nadzieję, drugie kompletnie ogłuchło na rozsądne argumenty. A ja patrzę na przerażenie dzieci, bo kochają oboje rodziców i niezbyt rozumieją sytuację, nie pojmują dlaczego mają wyjeżdżać z dala od Polski, od  ojca, dziadków, wujków, cioć i kolegów. I jak wszystkie dzieci w takich  sytuacjach są kompletnie niesłyszalne, bo zacietrzewieni rodzice sądzą,że wszystko co mówią maluchy to tylko z podpowiedzi dorosłych tak  powtarzają, bo ponoć są za małe by samodzielnie czuć. I za głupie by mieć prawo do  traktowania ich jak człowieka, z niezbywalnym prawem do bycia kochanymi. To jest takie trudne dla mnie, dorośli niech by robili co chcą, najwyżej połamią skrzydła i rozbiją tyłki. Nie żal mi ich , bo to para osłów-ale dzieci?

1 komentarz: